piątek, 2 stycznia 2015

Zaczynamy...

Tylko czego tu zacząć... Może od dat:
W lipcu 2014, miesiąc po naszym wspaniałym ślubie, zaszłam w ciążę. Była to dla nas niespodzianka, ale bardzo się ucieszyliśmy. Pamiętam, że dowiedzieliśmy się w niedzielę. Mój Mąż do dziś trzyma testy.
Ciąża przebiegała idealnie. Zero problemów, żadnych dolegliwości. Wszystko szło idealnie aż do 26 tygodnia. Wtedy na badaniu USG okazało się, że Mała nie rośnie. Było to dokładnie 23 grudnia 2014. Nasz ginekolog skierował nas od razu do szpitala.
Najpierw pojechaliśmy do szpitala w Tychach. Tam zrobiono mi USG i od razu diagnoza: przepływy są fatalne. Wiedzieliśmy, że jest źle, nie do końca rozumieliśmy jednak, o co chodzi. Szybko nam to wyjaśniono: przez pępowinę niej dochodzi nic do dziecka, ciążę trzeba rozwiązać. Szanse, że dziecko to przeżyje: żadne. Lekarze natychmiast skierowali nas do Rudy Śląskiej. Zapłakani i przerażeni pojechaliśmy do Rudy. Tam przyjęto nas od razu i potwierdzono diagnozę. W ciągu dwóch dni ciąża miała zostać rozwiązana.
Całą noc przepłakaliśmy. Następnego dnia nastąpiła zmiana decyzji: niewielki przepływ jest, będziemy czekać, żeby dziecko mogło dotrwać do 28 tygodnia. Jest to ryzykowne, zarówno dla dziecka (może umrzeć w brzuchu), jak i dla mnie (to dla mnie jednak ważne nie było). Od tego dnia dzień i noc leżałam na lewym boku. Niestety nie pomogło...
Przepływy miałam mieć badane codziennie. 27 grudnia dyżurujący w tym dniu lekarz na obchodzie stwierdził, że w tym dniu badania nie będzie. Mój Mąż się wkurzył i po kilku interwencjach badanie zostało wykonane. Wynik: przepływów nie ma, cięcie cesarskie za 4h. Byłam przerażona. To dopiero połowa ciąży! I w dodatku wszyscy kazali przygotować się na najgorsze.
Pola przyszła na świat 27 grudnia 2014 roku o godzinie 21:25. Ważyła 470 gram... Zaraz po porodzie została ochrzczona. Mój Mąż mógł ją zobaczyć, ja zobaczyłam ją na zdjęciu. Po operacji odwiedził mnie neonatolog i opowiedział o stanie małej: żyje, została zaintubowana, kolejne dni pokażą, czy będzie żyła. Nocy po operacji, jak wszystkich kolejnych w szpitalu, nie przespałam. Czułam ból i ogromne poczucie winy: co zrobiłam źle? Bo przecież coś musiałam zrobić źle, to nie stało się bez przyczyny. Gdyby nie ogromne wsparcie mojego Męża, załamałabym się kompletnie. Dzisiaj mam trochę wyrzutów sumienia: on też przeżywał ten dramat, nie mógł jednak liczyć na moje wsparcie.
Dzisiaj, gdy zaczynam  prowadzić tego bloga, Pola ma 6 dni. W ciągu tych dni wylaliśmy hektolitry łez, a u Poli wydarzyło się wiele, z najważniejszych rzeczy:
- Pola leży w inkubatorze, musi być odizolowana od światła, hałasu i mieć stworzone warunki  podobne do tych w brzuchu. To powoduje też, że nie możemy odsłaniać inkubatora i jej za często oglądać - świat zewnętrzny ją stresuje.
- odkryto, że ma w serduszku nie zamknięty przewód Bottala - podano jej leki, na które nie zareagowała. Dzisiaj badał ją kardiolog, sytuacja nie jest zła, stan serca jest dobry, są szanse, że przewód zamknie się sam. Oby! Tak bardzo chciałabym zaoszczędzić jej operacji!
- podjęto dwie próby rozintubowania Małej, pierwsza zupełnie nie udała się. Po drugiej Mała oddychała prawie dobę sama - w nich miała jednak dwa bezdechy, profilaktycznie ją zaintubowano. Była bardzo dzielna, teraz odpoczywa. To był dla niej ogromny wysiłek!
- Pola przechodzi żółtaczkę, jest naświetlania lampami. To może potrwać nawet 2 tygodnie. To powoduje, że możemy oglądać ją jeszcze rzadziej - lampy szkodzą na wzrok, nie można ich za często wyłączać.
- Pola jest bardzo ruchliwa, a to dobry znak.

No i jest najukochańszym i najdzielniejszym dzieckiem na świecie!

3 komentarze:

  1. Podziwiam takich rodzixów jak Wy. To co przechodzą przy narodzinach jest straszne. Widzę to wszystko każdego dnia. Widzę tę walkę. Oraz naszą....Trzymam kciuki za każdego uratowanego okruszka. Skąd jesteś? Bo widzę, że byłaś w Rudzie a teraz aż do Oświęcimia Was wywueżli...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy za miłe słowa, jesteśmy z Chełmka k. Oświęcimia, do śląskich specjalistów mamy bliżej, niż do Krakowa. Chyba na Śląsku jest też ich więcej. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielna ta Twoja córeczka! Siły Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń